https://www.high-endrolex.com/48

„Desperat”, fałszywy przyjaciel księdza Popiełuszki chowany z honorami ?! 2/2 (2/2021)

Nieprawdopodobne, jak wiele półprawd i zwyczajnych kłamstw, jest w domenie publicznej o tamtych wydarzeniach i o tamtych czasach – i jak wielka jest skala „niedoinformowania”. Jan Żaryn na przykład twierdzi, że Andrzej Witkowski – którego Żaryn, jak mówi, szanuje, ale nie zgadza się z jego oceną Chrostowskiego – niesłusznie oskarżał kierowcę księdza Jerzego Popiełuszki. Dlaczego? Ponieważ zdaniem Żaryna ten ostatni był przez SB prześladowany, czego dowodem jest to, iż SB spaliła mu mieszkanie. Prawda jest inna. Ksiądz Jerzy Popiełuszko stracił zaufanie do Chrostowskiego i mówił o tym w kilku gremiach, że chce się z nim rozstać. Ulokowana wokół księdza Jerzego agentura wiedziała o tym zamiarze. Co dzieje się dalej? Na miesiąc przed uprowadzeniem i zamordowaniem kapelana Solidarności mieszkanie Chrostowskiego płonie. W tamtym czasie istotnie interpretowano to tak, że Chrostowski jest prześladowany. W efekcie ksiądz Jerzy nie rozstaje się z nim, a przeciwnie – zabiera go do siebie na plebanię. Od tego momentu Chrostowski jest przy księdzu Jerzym już non stop, aż do uprowadzenia… Po latach prokurator Witkowski dociera jednak do protokołu Straży Pożarnej, która gasiła mieszkanie Chrostowskiego. Okazuje się, że mieszkanie było puste – nie było w nim literalnie nic. Świadkowie, do których dotarł prokurator Witkowski potwierdzają: w wieczór poprzedzający spalenie Chrostowski wyniósł wszystko – taka niesamowita „intuicja”… Tym prostym zabiegiem – spaleniem pustego mieszkania – SB nie tylko udaremniła zamiar księdza Jerzego wyrzucenia Chrostowskiego, ale spowodowała działanie wręcz przeciwne: ulokowanie Chrostowskiego przy księdzu Jerzym już na stałe, bo jak tu wyrzucić człowieka, któremu spalono mieszkanie? Jan Żaryn kiedyś mógł o tym nie wiedzieć, ale od kilku lat już wie – sam o to zadbałem, by się dowiedział – dlaczego zatem jeśli wie, to wciąż opowiada te same bajki, co przed laty? Dużo pytań, mało odpowiedzi. Jeśli zaś chodzi o samego Chrostowskiego, to spotkaliśmy się kilka razy.                                                                                                                               

To było w 2005. Z ekipą telewizyjną udało nam się dostać do szefa biura ochrony Pałacu Kultury i Nauki – do Waldemara Chrostowskiego. Nie było łatwo. O spotkanie zabiegałem przez kilka miesięcy – bezskutecznie.  Chrostowski zrobił absolutnie wszystko, by do tego nie doszło. W końcu, używając wybiegu, nieumówieni, dostaliśmy się do biura „przyjaciela” księdza Jerzego. Stek bluzg, jakimi powitał nas Waldemar Chrostowski, rzekomy „przyjaciel” księdza Jerzego, wbił nas w ziemię i mimo, że wiedzieliśmy już o nim to i owo, w jakiejś mierze zaskoczył. Przez godzinę, przy włączonej kamerze, kazał nam się wynosić i chyba tylko fakt, że wszystko rejestrowaliśmy, uchronił nas przed rozwiązaniem siłowym. W końcu Chrostowski odpuścił: – „k…, macie jedno pytanie. No to, co chcecie wiedzieć?” – spytał krótko. – Panie Waldemarze, proszę nam opowiedzieć, jak doszło do tego, że w stanie wojennym dwukrotnie pobił pan milicjanta, w tym raz tak poważnie, że ten znalazł się w szpitalu, a jednak mimo to nie trafił pan do więzienia? – spytałem.                                                                                                           

Chrostowski zrobił minę, jakby połknął szerszenia, ale zaraz potem odparł: – „widocznie uznano, że racja była po mojej stronie”. W zasadzie to wystarczyło. Miałem dość. Chrostowski nie powiedział prawie nic, ale tak naprawdę powiedział wszystko. Nie zjadłem wszystkich rozumów, ale wiedziałem dość, by rozumieć, że właśnie usłyszałem największą brednię tego świata. A wiedziałem to, bo wiedział to każdy, kto wiedział lub pamiętał, czym był stan wojenny – ja to wiedziałem i pamiętałem. Pobicie milicjanta w tamtym czasie i to tak poważne, że skończyło się to hospitalizacją, dla sprawcy musiało zrodzić dwojakie, tragiczne, skutki: najpierw rewanż kolegów zmasakrowanego milicjanta – pewny jak amen w pacierze – a gdyby jakimiś cudem sprawca pobicia ten rewanż by przeżył, nie wyszedł z więzienia przez lata i to pewnie nie o własnych siłach. Wersja Chrostowskiego zatem, według której wypuszczono go natychmiast po zatrzymaniu, bez żadnych konsekwencji, bo racja była po jego stronie, była tak abstrakcyjna, że w zasadzie wyczerpywała temat.

Drugie spotkanie z Waldemarem Chrostowskim miało miejsce trzy lata później – w sądzie. Było to po tym, gdy w efekcie „Afery Marszałkowej” ABW zrobiła „najazd” na moje mieszkania i zabrała mi wszystkie dokumenty – w tym także te dotyczące Chrostowskiego – zaś ja sam zaszczuty przez Bronisława Komorowskiego i jego kolegów z WSI, po trzech miesiącach hospitalizacji po próbie samobójczej, dopiero opuściłem szpital. Moja sprawa z Chrostowskim ostatecznie trafiła do Sądu Najwyższego, który stwierdził: sąd nie jest w stanie ocenić, jaka jest prawda o Waldemarze Chrostowskim, ponieważ sądowi odmówiono możliwości zapoznania się z jego dokumentami przechowywanymi w tzw. zbiorze zastrzeżonym. Innymi słowy najwyższej instytucji w Polsce, która jest władna rozstrzygać, co jest prawdą, a co nie jest, Sądowi Najwyższemu, odmówiono możliwości zapoznania się z dokumentami Waldemara Chrostowskiego, zwykłego – nie zwykłego, kierowcy. W efekcie Sąd Najwyższy stwierdził: Wojciech Sumliński prowadził wieloletnie dziennikarskie śledztwo w sposób rzetelny, dokładny, uczciwy i bez pogoni za sensacją, ale ponieważ w trybie cywilnym – w przeciwieństwie do karnego – to na pozwanym ciąży obowiązek udowodnienia słuszności swoich twierdzeń, a tego pozwany nie zrobił, sąd nakazuje przeproszenie Waldemara Chrostowskiego. Jednocześnie sąd stwierdza, że nie wie, jaka jest prawda o Waldemarze Chrostowskim i o tym, czy był czy też nie był współpracownikiem Służby Bezpieczeństwa – tu odpowiedź przyniesie czas. W efekcie takiego rozstrzygnięcia nawet Gazeta Wyborcza musiała napisać: „wyrok korzystny dla Chrostowskiego, uzasadnienie dla Sumlińskiego”. I tak zakończył się jedyny – z kilkudziesięciu karnych i cywilnych, jakie mi wytaczano – jedyny mój w życiu proces, który przegrałem. Czy i jak przegrałem, oceńcie Państwo sami. A na prawdę o Waldemarze Chrostowskim, którego Msza Święta pogrzebowa odbędzie się dziś w kościele będącego miejscem posługi księdza Jerzego Popiełuszki, Męczennika, którego Waldemar Chrostowski zdradził – bez wątpienie ma to wymiar symbolu naszych czasów – trzeba nam będzie jeszcze poczekać. Tę – jak wyraził nadzieję Sąd Najwyższy – przyniesie czas…


www.sumlinski.pl

Najnowsza książka:

 

Drodzy Czytelnicy, Szanowni Państwo

Rozpoczynamy przedsprzedaż drugiej naszej jesiennej książki „OPOWIEM WAM, JAK ZGINĄŁ - LOBOTOMIA 4.0”, zapowiadanej długo prawdy o zbrodni na księdzu Jerzym Popiełuszce oraz zawartych na jej kanwie paktach i układach. Dlaczego dziś, gdy znaleźliśmy się w punkcie, w którym nie planowaliśmy się znaleźć – z konfliktem na Wschodzie, który jest zarzewiem większego pożaru, z szokującymi zmianami na Zachodzie, które zwiastują zmierzch świata, jaki znamy, z dramatyczną wizją przyszłości Polski i dyktaturą w tle – wyjaśnienie najgłośniejszej, a zarazem najbardziej tajemniczej zbrodni w powojennej Polsce, o której prawda jest ukrywana od 40 lat, powinno nas obchodzić? Bynajmniej nie przez swoją wyjątkowość, choć to niesamowita historia kryminalna – prawdopodobnie jedna z najbardziej niezwykłych spraw w historii kryminalistki, nie tylko zresztą polskiej, w której ilość zwrotów akcji przewyższa wszystko, co dotąd poznano – i nawet nie dlatego, że to zbrodnia założycielska III RP. Prawdziwa przyczyna, dla której ta sprawa jest tak ważna i dla której miała pozostać tajemnicą przechodzącą z ojca na syna, jest inna: bo to historia, która wciąż trwa i ma dużo większy wpływ na naszą obecną rzeczywistość, niż wielu mogłoby się wydawać… Jednocześnie ze sprzedażą najnowszej książki kontynuujemy promocyjną sprzedaż poprzedniej - „GRANICA. KIM SĄ, USTALI SIĘ PÓŹNIEJ” – powstałej dzięki wsparciu żołnierzy broniących wschodniej granicy Polski i opartej o unikalne źródła – całkowicie nieznane opinii publicznej materiały Straży Granicznej i Policji – zawierające dziesiątki relacji i zeznań uchodźców oraz „kurierów”, do których dotarliśmy. Książka jest nie tylko zapisem wstrząsającej wiedzy, ale przede wszystkim odpowiedzią na pytania dotąd bez odpowiedzi, jakie w obliczu chaosu informacyjnego dotyczącego fali uchodźców zmierzających do Polski zadajemy sobie wszyscy: jak wielu nielegalnych emigrantów przeniknęło do naszego kraju? Kim są ci ludzie i jak do nas trafili? Jak nas postrzegają i co zamierzają? Czy przymusowa relokacja uchodźców ma drugie dno? Co nas czeka?

Szanowni Państwo – w okresie do premiery „OPOWIEM WAM, JAK ZGINĄŁ - LOBOTOMIA 4.0”, do dnia 30 października br. oferujemy Państwu obie nasze jesienne książki z 33 % rabatem. Zostaną Państwu dostarczone przed premierą do dnia 25 października, na Państwa życzenie opatrzone podpisem autora lub dedykacją. Wysyłki dla Czytelników, którzy – w jednym zamówieniu – zakupią książkę „OPOWIEM WAM, JAK ZGINĄŁ - LOBOTOMIA 4.0”, wraz z innymi książkami, pakietami lub audiobookami Wydawnictwa WSR, zostaną zrealizowane w tym samym czasie, co wysyłki „OPOWIEM WAM, JAK ZGINĄŁ - LOBOTOMIA 4.0”, przed jej premierą. Zamówienia prosimy składać na niniejszej stronie sumlinski.pl, w ikonce Sklep, lub bezpośrednio w księgarni Wydawnictwa przy ul. Krasińskiego 67 lokal U 2 w Warszawie.

W celu uzyskania dodatkowych informacji prosimy mail: malgorzata.kubowicz@wsr24.pl lub o telefon pod nr 509 831 618, od wtorku do piątku w godzinach 10 00 – 18 00.

Dziękując, że jesteście Państwo z nami – Zespół Wydawnictwa WSR. sumlinski.pl

wersja polska