Zbiór zastrzeżony chroni interesy ważnych dla III RP osób. Jego ujawnienie wywoła wielki wrzask.
Nie uważam, że to samobójstwo polityczne. Na pewno MON rozpoczął proces bardzo trudny i podjął odważne decyzje
— mówi o ujawnieniu zbioru zastrzeżonego IPN Wojciech Sumliński.
wPolityce.pl: Toczy się w Polsce dyskusja o zbiorze zastrzeżonym IPN. MONzapowiada ujawnienie części materiałów. W Pana ocenie to dobry krok?
Wojciech Sumliński: Jestem zwolennikiem ujawniania wszystkiego, co nie rodzi zagrożenia dla bezpieczeństwa państwa, nie jest zagrożeniem dla osób, które pracują obecnie dla państwa. Ten proceder nie może być szkodliwy dla przedstawicieli państwa, np. są na zagranicznych misjach. Tych elementów, które mają znaczenie dla bezpieczeństwa kraju oraz bezpieczeństwa osób pracujących dla państwa, nie należy ruszać. To byłoby szkodliwe.
To znaczy, że zbiór zastrzeżony powinien zostać utrzymany?
W oparciu o różne sprawy, jakimi się zajmowałem, mam pewność, że w zbiorze zastrzeżonym znajdują się materiały, które nie spełniają kryterium, o którym mówiłem. Do tego zbioru bowiem chowało się rozmaite życiorysy czy fakty, utajniając przed opinią publiczną.
Ma Pan jakieś dowody w tej sprawie?
Osobiście spotkałem się z takimi przypadkami. Miałem kiedyś proces z panem Waldemarem Chrostowskim, kierowcą ks. Jerzego Popiełuszki. I okazało się, że najwyższa instytucja w Polsce oceniająca, co jest prawdą a co fałszem, czyli Sąd Najwyższy nie jest w stanie uznać, kto ma rację w sporze, co jest prawdą a co fałszem, ponieważ nie otrzymał akt związanych ze sprawą. One były właśnie w zbiorze zastrzeżonym. Odmówiono najważniejszemu sądowi w Polsce prawa do akt dotyczących pana Chrostowskiego.
Dlaczego?
To jest właśnie absurdalne. Cóż takiego mogłoby się stać, gdyby tego typu materiały były dostępne, gdyby mógł je poznać Sąd Najwyższy? Takie przykłady można mnożyć. W mojej ocenie trzeba zwrócić uwagę na te materiały, które mogą rzeczywiście narazić osoby pracujące dla Polski lub polskie bezpieczeństwo narodowe. Pozostałe należałoby ujawnić. Jeśli materiały nie stanowią zagrożenia, o jakim mówiłem, opinia publiczna powinna mieć prawo dostępu do tych materiałów. Jestem zwolennikiem daleko posuniętego ujawniania materiałów.
Ujawnienie zbioru zastrzeżonego może wywołać polityczne trzęsienie ziemi? Rzeczywiście ten zbiór chroni osoby ważne dla III RP?
Nie ma wątpliwości, że wiele osób jest chronionych dzięki temu zbiorowi. Im takiej ochrony zapewniać nie należy. Mamy prawo dowiedzieć się prawdy.
Jeśli tak, to decyzja PiS-u dotycząca ujawnienia „zetki” jest politycznym samobójstwem?
Samobójczą decyzją to chyba nie jest. Na pewno jednak jest to trudna i ważna decyzja. Ona wywoła wielki wrzask, nie mam żadnych wątpliwości. Jednak pamiętajmy, że wrzawa trwa od wyborów, a właściwie zaczęła się jeszcze wcześniej. Spór i hałas może się jedynie nasilić. Ja jednak nie uważam, że to samobójstwo polityczne. Na pewno MONrozpoczął proces bardzo trudny i podjął odważne decyzje.
Zbiór zastrzeżony to może być klucz dla zrozumienia polskiej transformacji? Czego właściwie możemy się dowiedzieć z tych materiałów?
Trudno mi przesądzać, ponieważ nie znam materiałów tam zgromadzonych. Spotkałem się jednak wiele razy z sytuacją, w której wyjaśnienie pewnych spraw było niemożliwe właśnie ze względu na zbiór zastrzeżony. To było jak zderzenie się ze ścianą. Tego nie wolno, bo jest w zbiorze zastrzeżonym – słyszałem wiele razy. Sądzę jednak, że ten zbiór może pokazać nowe fakty dotyczące polskiej transformacji. Dużo ważnych dla obecnej rzeczywistości procesów miało miejsce właśnie na styku PRL i III RP. Dlatego spór i krzyk dotyczący zbioru zastrzeżonego będzie tak głośny. W dużej mierze wydarzenia z okresu transformacji to nie jest historia, one trwają. Odpowiedź na pytania dlaczego trwają może być właśnie m.in. w tym zbiorze zastrzeżonym.
Rozmawiał Stanisław Żaryn