11 dni do wyborów. O dwóch sprawach kompletnie niepodjętych w kampanii: książce Sumlińskiego i układzie zamkniętym w wymiarze sprawiedliwości. Dlaczego o nich nie mówić?
1 dni do wyborów.
Na marginesie dyskusji o rosnących szansach Pawła Kukiza i tego, jak wsparcie tego kandydata przez część środowisk mainstreamowych wpłynie na wynik wyborów, warto zwrócić uwagę na dwa tematy, których w kampanii nie widać, a które mogłyby – i chyba powinny – stać się ważnym elementem w przedwyborczym czasie.
Pierwszym z nich jest książka Wojciecha Sumlińskiego poświęcona Bronisławowi Komorowskiemu. W zdrowej demokracji tak poważne tezy i ustalenia autora powinny być przedmiotem ożywionych dyskusji – nie ślepej wiary, ale właśnie dyskusji. Publicystów, polityków, dziennikarzy śledczych, ludzi służb – i oczywiście samego zainteresowanego.
Nawiasem mówiąc – książka radzi sobie i bez medialnego wsparcia, wspinając się na szczyt listy bestsellerów w Empiku i wywołując tak zabawne w gruncie rzeczy sytuacje, jak ta opisana przez Marka Magierowskiego na Twitterze.
Pan prezydent, który tak ochoczo pozywa do sądu za zadanie pytania o skład jego komitetu poparcia, milczy, gdy Wojciech Sumliński na lewo i prawo rzuca oskarżenia, sugestie i wątpliwości. A przecież wystarczyłby jeden proces w trybie wyborczym – tak się nie dzieje. Dlaczego? Odpowiedzi na to pytanie nie poznamy, bo pan prezydent nie był łaskaw zwołać w tej kampanii – jak zresztą w ciągu całej kadencji – otwartej konferencji prasowej.
A przecież jest o co pytać. „Fakty TVN” – mikrofonem nieocenionego Jakuba Sobieniowskiego – ścigają w ostatnich dniach Andrzeja Dudę, którego wypowiedzi ws. in vitro zostały odebrane przez tę redakcję jako niewystarczająco jednoznaczne. Wilcze prawo przeciwnego obozu – ale przecież książka Sumlińskiego to doskonały pretekst, by przeprowadzić podobne „śledztwa” w sprawie sprzecznych wypowiedzi Bronisława Komorowskiego (przed sądem!) w kontekście afery marszałkowej czy niejasnych powiązań z wojskowymi służbami. Gdy Monika Olejnik postanowiła na 30 sekund wrzucić do debaty w mainstreamie temat parabanku Palucha i pieniędzy Komorowskiego z lat 90., nawet ona została ustawiana do pionu przez prezydenta. Gdy młoda dziennikarka TVN postanowiła zapytać prezydenta o powiązania z WSI, została odepchnięta przez sztab i otoczenie Komorowskiego. Dobrze wiemy, jak wyglądałaby reakcja, gdyby ludzie Dudy wpadli w nerwową reakcję po pytaniu o in vitro, SKOK-i czy inny temat.
Cóż może być ciekawszego i bardziej oczywistego do podjęcia w kampanii wyborczej niż tajemnicze powiązania urzędującego prezydenta? Opinia publiczna nie zasługuje na wyjaśnienia w tej sprawie? Pan prezydent nie jest w stanie usiąść przy stole i w 10-15 minut przedstawić odpowiedzi na zarzuty i pytania? Nie są to zdrowe reguły gry.
Tematu nie podnosi też zresztą opozycja, zepchnięta do narożnika przez szereg sondaży i badań, z których wynika, że to sprawa za trudna do przyswojenia dla potencjalnego wyborcy, a w dodatku zamykająca ich w elektoracie skupionym na służbach, spiskach i brudnej polityce.
A tym, którzy uważają, że książka – choćby najlepsza – w dobie telewizji i internetu nie może stać się przedmiotem kampanii, warto przypomnieć sytuację z 2011 roku. Wówczas swoją wyborczą książkę wydał Jarosław Kaczyński, którą jego polityczni rywale i medialni oponenci przewertowali strona po stronę, by w końcu oprzeć końcówkę kampanii o słowa poświęcone Angeli Merkel.
I jeszcze kwestia numer dwa – kondycja wymiaru sprawiedliwości. Niby temat ten pojawia się, gdy opozycyjni kandydaci wymieniają listę pretensji i żali do obecnej władzy, ale tak naprawdę nie jest to skonkretyzowane i ulepione w prostą i skuteczną opowieść.
A jest o czym opowiadać i argumentów dostarczają niemal każde dni kampanii. Oto dzisiaj prokuratura umorzyła śledztwo w sprawie kilometrówek, które w dużej części dotyczyło prominentnych polityków Platformy Obywatelskiej. Tego samego dnia od pracy przy śledztwie odsunięty zostaje prokurator, który chciał stawiać zarzuty Cezaremu Grabarczykowi ws. nielegalnego posiadania broni.
Minister sprawiedliwości z nielegalną bronią – ciężko o lepszy symbol obecnej władzy. I co? I nic. Ewa Kopacz po trzech dniach milczenia zapewnia, że sprawie się przyjrzy, opozycja rutynowo ponarzeka (acz niechętnie). Sprawy nie ma. Nie ma nawet oficjalnego wniosku o dymisję. Opozycja powinna mocniej zagrać tym tematem. Mając w swoich szeregach – i to na pierwszej linii – dwóch byłych ministrów sprawiedliwości, a także byłego szefa CBA, który został w ostatnim czasie – w powszechnym przekonaniu – skrzywdzony przez wymiar sprawiedliwości, liczyłbym na bardziej wyraźne podniesienie sprawy.
Poczucie, że z wymiarem sprawiedliwości III RP jest coś nie tak rośnie, gdy przeczyta się takie depesze – znów – jak z dziś, gdy w Elblągu Piotr G. za gwałt na swojej 2-letniej córce został skazany na 5 lat więzienia. Dla porównania – były szef CBA Mariusz Kamiński został skazany na 3 lata więzienia.
To nie kto inny jak Jarosław Kaczyński mówił, że najwięcej oklasków i entuzjazmu zbiera podczas swoich spotkań wtedy, gdy podnosi dwa postulaty: powrotu do dawnego wieku emerytalnego i właśnie reformy wymiaru sprawiedliwości. Ale ani PiS, ani sztab Andrzeja Dudy nie chcieli uczynić tego tematu wiodącym problemem kampanii. Szkoda.
Na 11 dni przed wyborami bycie wybrednym w doborze kampanijnych tematów jest czymś więcej niż zbrodnią. Jest błędem. Wyborcy mogliby wszak porozmawiać przy majówkowych grillach o książce Sumlińskiego i układzie zamkniętym w wymiarze sprawiedliwości. Dlaczego nie podsunąć im tych tematów? Media – choć powinny – nie wyręczą opozycji w tej sprawie.